STRONA GŁÓWNA BIOGRAFIA
DYSKOGRAFIA
TEKSTY
FOTOGRAFIE
WYWIADY
"Magazyn XL"
<<<powrót
INFORMACJE
MULTIMEDIA
KSIĘGA
GOŚCI
CHAT
SONDA
KONTAKT
|
|
|
Wywiad z magazynu XL
listopad
1998
(Hubert Musiał i Piotr Walicki)
Pytany
o pracę nad nową płytą Masakra, Grzegorz Ciechowski
odpowiada:
Ciężko było jak cholera, ale wydaje mi się, że
doszliśmy do takiego miejsca, w którym bez wstydu
można tę płytę pokazać. Odkąd w lutym ze Zbyszkiem
Krzywańskim zacząłem pracować nad materiałem
muzycznym, to ten materiał zaczął się nam powoli
jawić jako coś, co momentami jest niemal ortodoksyjnie
Republikańskie. I to utwierdziło nas w przekonaniu, że
w tę stronę powinniśmy pójść.
Trzeba
było zdefiniować starą Republikę i dopiero na tej
bazie budować nowy wizerunek zespołu. Ograniczenie się
do starego, sprawdzonego układu kompozytorskiego
Ciechowski-Krzywański pozwoliło zachować czystość
stylistyczną. Dlaczego w takim razie było ciężko jak
jasna cholera?
Tak między Bogiem a prawdą powinniśmy nagrać tę
płytę mniej więcej w rok po Republice marzeń.
Czekałem sobie spokojnie na taki moment, kiedy odnajdzie
się we mnie ochota na sformułowanie czegoś nowego. Tym
razem nie było przerw na grę w ping-ponga. Stół jest
w garażu... Było mnóstwo roboty, bo mnóstwo rzeczy
odrzuciliśmy, jakieś dziesięć utworów pogrążyło
się w niebycie... To było uporczywe doszukiwanie się w
sobie komunikatu. W studiu pomysły kumulują się,
nakładają na siebie i powstaje piosenka, a z tekstami
jest zupełnie odwrotnie. Kiedy zaczynam tę robotę,
chłopaki salutują, oddalają się i czekają. Nie
śmią nawet zadzwonić i zapytać, czy coś napisałem,
bo ja im odpowiadam: A w zęby chcesz To jest taka
sytuacja, że lepiej nie pytać...
Zazwyczaj pracuję pod presją i od pewnego momentu
stale. Siedzę i w gotowości rozglądam się, co się
dzieje wokół mnie, przeglądam gazetę i szukam
jakiejś frazy, choćby dwusłownej...To straszny okres
dla mojej rodziny. Staję się wtedy mało dostępny i
nerwowy. Jak urzędnik siedzę w słuchawkach lub bez,
łażę po pokoju, sięgam po słowniki synonimów.
Pętla terminów coraz bardziej się zaciska. Następnego
dnia idę do studia i mam tylko popołudnie , żeby
napisać tekst. Napisałem już pięć wersji i wszystkie
są do dupy. A ten, nad którym pracowałem przez
ostatnie pięć dni jest jeszcze gorszy, niż sobie to
wyobrażałem.
Ponad
półtora roku temu Grzegorz powiedział, że dopóki
zespół, a głównie on sam, nie będzie absolutnie
pewien swojego głosu w sprawie Republika, nie zdecyduje
się na nagranie płyty.
To ma być prawdziwa historia a nie kontraktowe
zobowiązanie.
Już
wtedy określił, że ta płyta nie będzie dla niego
ostatnim ratunkiem przed zatonięciem. Tytuł najnowszego
albumu i zarazem otwierającej go piosenki, Masakra jest
konsekwencją tych słów. Żadnych kompromisów,
żadnego schodzenia na pobocza. Po prostu:
Wolę masakrę.
Właściwie jesteśmy u progu tej płyty i nie wiemy, co
się wydarzy. To jest wysłana przez nas z bezludnej
wyspy butelka z najlepszymi życzeniami, a nie z
wołaniem o pomoc. Nie prosimy o wsparcie, tylko życzymy
wszystkiego najlepszego... Często w imię wyboru
przetrwania, choćby oślizłego, żadnego, skazujemy
się na kompromisy, a tak naprawdę wygrywamy, omijając
te kompromisy. Kiedy mamy lat 18, stajemy na krawędzi
sceny, rzucamy się w publiczność, plujemy na
wszystkich i uprawiamy wszelkie formy miłości, tudzież
narkotyków i wydaje nam się, że to się nigdy nie
skończy. W momencie, kiedy mamy za sobą pewne
doświadczenia, zastanawiamy się nad wszystkim... Na tym
polega cała sprawa. Jasne, że jest możliwość, że
spieprzając się z wodospadu na łeb na szyję, możemy
raz na zawsze zakończyć historię, ale jeżeli to się
uda, to... jest to wyzwolenie i kompletnie nowa sytuacja
dla każdego z nas. Dlatego musimy w wyrachowany sposób
szukać takich rozwiązań w swoich głowach.
(...)
Pierwszym singlem i zarazem tekstem organizacyjnym tej
płyty jest Mamona. Ironiczny tekst, bo chcąc nie
chcąc, też myślę o tym, że fajnie jest zachować
autentyczność i niezależność, ale 200 tysięcy
sprzedanych płyt też by się przydało, prawda? Widzę
mnóstwo zamaskowanych prób uzyskania pieniędzy. Ta
piosenka jest o tyle uczciwa, że nie posługuje się
żadnymi innymi historiami. Nie udaje miłości, nie
udaje niewinności, nie udaje polityki, nie opowiada o
niczym innym. Wydaje mi się, że takie stawianie sprawy,
przynajmniej raz na płycie jest uczciwe. Rynek domaga
się od nas takiej deklaracji. Zachowuję dystans, bo jak
prostytutka nie idę do końca w uprawianiu kontaktu z
mamoną - usta zachowuję dla siebie.
(...)
Tak naprawdę to nie pop zalał rynek rockowy, tylko
muzycy rockowi przestali mówić otwartym tekstem.
Zauważyłem - szczególnie w ostatnich latach - że
artyści lat 90. nauczyli się bardzo szybko jednej
rzeczy - że ZAIKS działa. Że bez względu na to, co
napiszemy, a mamy akurat dobrą falę sprzedaży płyt i
promocji, przynosi to pieniądze. Tekst nie musi być
dobry, wystarczy żeby był. I to jest upadek. To jest
fala popu, która nas zalewa. Tylko wtedy, kiedy omijamy
prawdziwe tematy i poddajemy się wyłącznie zarabianiu,
ginie coś, co łączy się z pasją, z fanklubami, z tym
że ludzie szaleją za jakąś muzyką. Dziś wszystko
jest zorganizowane i opłacone.
(...)
Zespół rockowy nie powinien nikomu pokazywać żadnego
demo. To jest wbrew zasadzie rocka. To tak jakby ktoś
mówił do młodej pary: Zanim weźmiecie ślub, musicie
pokazać, jak się będziecie kochać. Zaprezentujcie
takie demo miłości. Tam też musi być spontaniczność
i prawda jak w sztuce. Nie może być tak, że artysta
pokazuje dwadzieścia utworów a sklepikarze wybierają
z tych dwudziestu dziesięć. Widzę, że ludzie lubią
swoje płyty dopiero wtedy, kiedy się dobrze sprzedają,
bo nie są w stanie ich obronić.
Grzegorz
już teraz lubi swoją płytę, więcej - jest w stanie
zrobić wszystko, by jej bronić.
(...)
Każda płyta to dla mnie powracające pytanie o teksty.
Zresztą wątpię w kolejne ich formy w piosence Koniec
czasów, ostatniej piosence, jaką napisałem na tę
płytę. Sformułowanie, którego użyłem w jej
zakończeniu: Kiedyś wszystko czułem, a dziś tylko
wiem, to coś, co mnie bardzo uderzyło w wywiadzie,
którego udzielała kiedyś Ula Dudziak na temat swojego
związku z Jerzym Kosińskim. To gorzka opowieść o tym,
że skończyły się czasy na coś, a ja twierdzę, że
te czasy się kończą w nas. Kończą się w nas
świeżość i możliwość czucia wszystkiego. Coraz
więcej wiemy, ale czujemy coraz mniej. I warto sobie z
tego zdawać sprawę. Nie ma co udawać, że do końca
naszych dni pozostaniemy świeżymi i otwartymi
artystami. Ludzie z takimi doświadczeniami jak ja muszą
naprawdę ostro kombinować, żeby odnaleźć w sobie
usprawiedliwienie nagrania nowej płyty i żeby to wobec
nas samych nie było aktem rozpaczy - na tyle
naciąganym, że nikt się tym nie zainteresuje. Im
wcześniej, tym lepiej nagrywać płyty, bo jak łatwo, z
jaką lekkością dochodzimy do pewnych rozwiązań na
początku drogi i z jakim trudem to się dzieje
później.
|