STRONA GŁÓWNA BIOGRAFIA
DYSKOGRAFIA
TEKSTY
FOTOGRAFIE
WYWIADY
"Problemy z płytą ojDADAna"
<<<powrót
INFORMACJE
MULTIMEDIA
KSIĘGA
GOŚCI
CHAT
SONDA
KONTAKT
|
|
|
Grzegorz Ciechowski
reportaż o kłopotach z płytą "OjDADAna"
- Babcia nie znosiła takiej muzyki,
lubiła Fogga i Annę German - mówi o płycie
"OjDADAna" Zbigniew Nowak, wnuk Anny Malec,
wykonawczyni przyśpiewki "Piejo kury, piejo".
- Ale dla mnie może być. Dobrze, że to Ciechowski, bo
ktoś inny mógł zrobić kicz.
Biłgoraj w Zamojskiem, 90 km od Lublina. W stoisku
muzycznym księgarni w ciągu tygodnia sprzedano cztery z
pięciu sprowadzonych kaset "OjDADAna". Wydała
je kompania muzyczna Pomaton.
- Nie idą, bo drogie, ponad 13 złotych - wyjaśnia
sprzedawczyni. Mimo to nawet w banku słychać
największy przebój z płyty Grzegorza z Ciechowa
"Piejo kury, piejo". - To pewnie z radia -
wyjaśnia Maryla Olejko z Domu Kultury.
"Piejo kury, piejo / nie majo koguta / oj ładna, to
jest ładna biłgorajska nuta" - śpiewa Anna Malec.
Kapela Bździuchów z Aleksandrowa i solistka Anna Malec
z Jędrzejówki byli kiedyś wizytówką powiatu
biłgorajskiego. Z każdej edycji Festiwalu Kapel i
Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu przywozili nagrody.
Gdzie
wieś, tam pieśń
- Malcową poznałem na jesieni 1955 roku - opowiada
Czesław Nizio, dyrektor biłgorajskiego Domu Kultury. -
Przyszedłem do pracy po wojsku jako instruktor godzinowo
płatny. Malcowa już była gwiazdą. Głos nie szkolony,
ale świetny.
Czesław Nizio woził Annę Malec na nagrania do Lublina
i Warszawy. Czasem wiózł ją też do Kazimierza na
festiwale. Piosenkę "Piejo kury" zna z
festiwalu: - Była jeszcze druga zwrotka, nie pamiętam o
czym. W radiu Malcowa nagrywała czasem za darmo albo za
zwrot kosztów podróży. Raz dostali z Bździuchami po 4
tys. zł, strasznie się ucieszyli. Wtedy to była kupa
forsy.
Dyrektor Nizio pamięta wnuka Anny Malec, którego trzeba
było chować na podłodze samochodu przed drogówką: -
Mieliśmy tylko jeden samochód na pięć osób. Malcowa
wychowywała chłopca i nie miała go z kim zostawić.
Czesławowi Nizio płyta "OjDADAna" się
podoba: - To promocja Biłgoraja i przypomnienie Anny
Malec. Miała we wsi posłuch, rozsądzała spory. Takim
jak ona czy Bździuchowie wsie wiele zawdzięczają.
Pobudowano drogi, remizy. Gdyby nie kapele, to kto by o
Jędrzejówce usłyszał? Tam można było tylko zimą
saniami się dostać albo latem, jak było zupełnie
sucho.
Dyrektor
pamięta, że Malcowa wymyślała słowa piosenek na
poczekaniu: - U nas gdzie inna wieś, tam inna pieśń. A
do niej etnografowie ściągali jeszcze przed wojną.
Teraz piosenkę "Piejo kury, piejo" w
aranżacji Ciechowskiego słychać w soboty i niedziele
na wszystkich czterech dyskotekach w Biłgoraju.
- Nawet od naszej kapeli podwórkowej Wygibusy ludzie
domagają się piejących kur. A to przecież
reprezentanci folkloru miejskiego - opowiada Maryla
Olejko. Nie kupiła sobie kasety: - Nie jestem aż taką
fanką Ciechowskiego.
Radiowy przebój "Piejo kury, piejo" promuje
najnowszą płytę Grzegorza Ciechowskiego
"OjDADAna". Lider Republiki połączył
nagrania ludowych przyśpiewek i tekstów z muzyką we
własnej aranżacji, wykorzystując programowaną
perkusję i współczesne możliwości techniczne
przetwarzania dźwięku. Do nagrania dziesięciu utworów
na płycie Ciechowski - autor, aranżer i producent -
wykorzystał nagrania śpiewu i mówionych tekstów
kilkunastu twórców ludowych. Korzystał z zasobów
archiwalnych Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Na
płycie "ojDADAna" grają też Jacek Królik,
Dima Chaaback, Leszek Biolik i Krzysztof Ścierański.
Muzykę nagrano w lubelskim studiu Hendrix.
Teledysk do płyty nakręcił Jan Jakub Kolski.
W październiku sprzedano 18 tysięcy płyt i kaset
"OjDADAna".
- Sprzedaż rośnie z dnia na dzień - zapewnia dyrektor
generalny Pomatonu Piotr Kabaj. - Teraz planujemy
kilkuczęściowy film również do płyty
"OjDADAna".
- To jedno z najbardziej gorszących i niebezpiecznych
zjawisk w kulturze polskiej - mówi o działaniach
Ciechowskiego profesor Andrzej Bieńkowski z Akademii
Sztuk Pięknych w Warszawie, malarz, laureat nagrody im.
Oskara Kolberga, zbieracz muzyki ludowej, którą utrwala
na filmach wideo.
Na Ciechowskiego poskarżyła się Maria Orlik z
Szamotuł (na płycie wykorzystano jej nagranie
"Żona męża bije"), domagając się od
Stowarzyszenia Twórców Ludowych pomocy prawnej.
80-letnia Maria Orlik nie życzy sobie, by Polskie Radio
emitowało utwory z "OjDADAna".
Spadkobiercy nieżyjącej od pięciu lat wykonawczyni
"Piejo kury, piejo" uważają, że producent
płyty powinien ich przynajmniej uprzedzić o planach
wykorzystania głosu najbliższej osoby.
- Nie spodziewałem się ataku z tej strony. Byłem
przekonany, że właśnie ta płyta nie wzbudzi
negatywnych emocji. Nie wyobrażam sobie bardziej
neutralnej muzyki - broni się Grzegorz Ciechowski. - Nie
muszę sobie przywłaszczać cudzego dorobku. Mam
własny.
Stare
ożenione z nowym
Do Jędrzejówki pod Gorajem pekaes z Biłgoraja
zajeżdża codziennie trzy razy. Parafii nie ma, ale stoi
nowy kościółek filialny. W remizie sklep spożywczy.
- Malcowa wszystkie różańce prowadziła, wesela,
pogrzeby i czuwania przy zmarłych - opowiadają kobiety
przy ladzie.
- Jak szkołę pobudowały, to przyszła Malcowa i mówi
"Jakbyśta chcieli, to ułożę coś na
otwarcie". Piosenków naukładała i śpiewałyśmy.
Na wszystkie dożynki w Goraju też.
- Bo ona była taka po matce, z domu Skowron, z
Chłopkowa. Do Jędrzejówki przyszła za mężem. Nieraz
siadła w polu i wymyślała piosenki, a chłopy rzucały
kosy i słuchały, jak Skowronionka śpiewa. Niejedna
żona potem była zła.
Kapelmistrz Józef Czerw (dyrektor Nizio mówi, że
"wziął po Malcowej wsiowe dowództwo")
uważa, że Grzegorz Ciechowski powinien uzgodnić
wykorzystanie głosu Malcowej z rodziną:
- I dlaczego nie zapowiadają w radiu, że śpiewa Anna
Malec z Jędrzejówki? - zastanawia się Czerw. - A w
ogóle to dobrze zrobił, że ożenił stare z nowym. To
melodia jakby weselna, oczepinowa, ładniejsza od
dzisiejszych.
- Ale słowa Malcowej - dodaje Janina Kotyła z Koła
Gospodyń Wiejskich, która zaszła po matkę Czerwów na
różaniec. - Tylko czemu napisała "biłgorajska
nuta?" Gdzie Biłgoraj, a gdzie Jędrzejówka...
Ubranie
z muzeum
Eugeniusz Malec z Wólki Abramowskiej podkręcił gałkę
w kuchennym odbiorniku i zamarł. - Posłuchajcie, to
matka śpiewa - oświadczył rodzinie.
- Eee, niemożliwe - powątpiewała córka Malców.
Ale teściowa Eugeniusza nie miała wątpliwości: -
Głos Anny. Czemu bym miała nie poznać? Przecie to
swachunia.
Eugeniusz, syn Anny Malec, ma żal, że wydawca płyty
"OjDADAna" nie zapytał go o zgodę. Zamojska
gazeta napisała nawet, że Malec pozwie Ciechowskiego do
sądu. - To nieprawda - prostuje córka Malca. - Ale
przykro, że nikt nie przyjechał, nie powiadomił.
Zbigniew Nowak (który chował się przed drogówką na
podłodze samochodu dyrektora Nizio) wyjechał po
śmierci babki z Jędrzejówki i stawia dom w Wólce
Abramowskiej. Właśnie polakierował podłogi i musi
wykonać akrobacje, żeby wydobyć z paczki starą
płytę Poljazzu z muzyką ludową. Nazwisko Anny Malec
pojawia się przy trzech utworach.
Znajduje też album z niewyraźnym zdjęciem starszej
kobiety w biłgorajskim stroju ludowym. Kolory wyblakły,
trudno rozpoznać barwy haftu na zapasce.
- Babka najpierw jeździła w kombinowanym stroju,
trochę krakowskim, z czerwonymi koralami z masy -
opowiada Nowak. - Potem jej zawsze przed festiwalami
wypożyczano strój z muzeum.
Zbigniew Nowak jest przekonany, że Malcowej nie
podobałaby się płyta Ciechowskiego:
- Nie znosiła takiej muzyki. Lubiła Fogga i Annę
German - zastanawia się przez chwilę. - Ale dla mnie
może być. Dobrze, że to Ciechowski, bo ktoś inny
mógł zrobić kicz.
Uzbrojona
pieśń ludowa
Grzegorz Ciechowski o pomyśle: - Usłyszałem
przyśpiewkę Anny Koprek na płycie "Songs and
Music from Various Regions". Z pomysłem nosiłem
się długo. Zabrałem się za penetrowanie archiwum
Polskiego Radia. Szukałem nagranych wykonań solo i bez
podkładu muzycznego. Chciałem tak uzbroić te pieśni
swoją aranżacją i muzyką, aby mogły zafunkcjonować
w środkach masowego przekazu. Spędziłem z nimi
mnóstwo czasu, musiałem się przekopać przez setki
nagrań i nikt mi nie podpowiadał, nie mówił: to jest
dobre, a to wykonanie jest słabsze. Wyboru dokonałem
sam. Potem okazało się, że wykonawcy, których
wybrałem, to firmament gwiazd.
Profesor Bieńkowski: - Znałem Annę Koprek, Stanisława
Klejnasa, Annę Malec. Robiłem z nimi filmy. To byli
ludzie z innego świata, gdzie wierzy się jeszcze w
boginki, strzygi, diabły. Byli nośnikami tradycji
kulturowej. Ciechowski potraktował tych artystów jak
przedmioty, jak nuty, których się używa, nikogo nie
pytając. Efekt niczego nie wzbogaca i nie popularyzuje.
To komercyjna popkultura.
Marcin Mrowca, założyciel Orkiestry pod wezwaniem
Świętego Mikołaja i zespołu Hojra, obecnie aktor
Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice: - Niektóre
piosenki z płyty Ciechowskiego są bardzo dobre. Muzyka
ludowa nie "zgrzyta" z nowoczesnym brzmieniem.
Prawnie
- wszystko w porządku
Maria Baliszewska, szefowa Radiowego Centrum Kultury
Ludowej, która udostępniała archiwalne taśmy: -
Myślałam, że Grzegorz Ciechowski poszuka inspiracji do
własnych kompozycji. Nie było mowy o takim
wykorzystywaniu materiału, o cytatach przetworzonych na
komputerze.
- To nieporozumienie - zaprzecza Ciechowski. - Nigdy nie
robiłem tajemnicy z moich planów. Przed nagraniem
ostatecznej wersji przekazałem wstępne zgrania do
Centrum Kultury Ludowej.
Profesor Bieńkowski: - Czy tak trudno było mu
odnaleźć żyjących i spadkobierców?
Piotr Kabaj z Pomatonu: - Kiedy Grzegorz wpadł na
pomysł płyty, poradziliśmy mu, żeby odszukał
wykonawców oraz spadkobierców i wszystko z nimi
załatwił. Wiem, że jeździł po ludziach.
Większość nagrań na płycie pochodzi z początku lat
70., z Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków
Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą.
- Sprawdziłem stan prawny tych nagrań - wyjaśnia
Ciechowski. - Okazało się, że większość wykonawców
już nie żyje. Najmłodsze nagranie "A gdzież moje
kare konie" było jeszcze objęte prawem wykonawczym
nieżyjącej Stefanii Gadzińskiej. Pojechałem do
Zdziłowic, poznałem jej synów, spisaliśmy umowę o
przekazaniu praw do tego wykonania.
Maria Baliszewska: - Właścicielem praw jest w tym
wypadku radio. A Polskie Radio nie ma do Ciechowskiego
pretensji. Prawnie wszystko jest w porządku.
Profesor Janusz Barta z Instytutu Wynalazczości i
Ochrony Własności Intelektualnej Uniwersytetu
Jagiellońskiego: - W tym przypadku ustawa o prawie
autorskim określa, że po 20 latach od wykonania
nagranie można wykorzystywać bez konieczności
uzyskiwania pozwoleń. W przypadku prawa autorskiego do
słów i muzyki musiałoby minąć 50 lat od śmierci
autora. Trzeba by wykazać, czy śpiewaczki były
autorkami, czy tylko powtarzały melodie od dawna w
kulturze funkcjonujące.
Grzegorz Ciechowski: - W komputerowym wykazie w archiwum
Centrum Kultury Ludowej Polskiego Radia jest napisane:
melodia ludowa.
Maria Baliszewska zapewnia, że Anna Malec nigdy nie
wspominała przy nagraniach o swoim autorstwie piosenek.
Andrzej Bieńkowski: - To bezceremonialne potraktowanie
śpiewaków ludowych. Są przecież jeszcze dobra
osobiste, które w tym wypadku zostały naruszone.
- Chcieliśmy zaproponować wykonawcom udział w
teledysku Kolskiego - wyjaśnia Ciechowski. -
Zrezygnowaliśmy przy Irenie Zborowskiej, śpiewaczce z
Dąbrowy. Ustalanie, o którą Dąbrowę chodzi, okazało
się czasochłonne. Gdybym ich wszystkich odnalazł, moja
praca rozrosłaby się do jakiejś wyprawy
turystyczno-krajoznawczej.
Dyrektor Stowarzyszenia Twórców Ludowych Andrzej Ciota
potwierdza: - Ciechowski mógł mieć trudności z
ustaleniem adresów.
Gwałt
na tabu
- Chciałem tym klejnotom dać jubilerską oprawę i
wziąłem się do pracy z całą czułością i
ostrożnością - opowiada Ciechowski o pracy nad
płytą. - Jeśli piosenka była weselną przyśpiewką,
to moja aranżacja jest taneczna. Jeżeli to tęskna
pieśń miłosna, to aranżacja także odpowiada funkcjom
muzyki lirycznej.
Maria Baliszewska jest przekonana, że skrzypek
Stanisław Klejnas, którego wypowiedzi Ciechowski
wykorzystał w "Gawędzie o skrzypku i diable",
nie zgodziłby się na publiczne odtwarzanie: - Dla
wiejskich skrzypków te opowieści o diabelskim
muzykowaniu to rzecz intymna. "Gawęda" jest
gwałtem na tabu.
Lider Republiki zapewnia, że nie chciał nikogo
krzywdzić i ośmieszać: - Wszedłem tą płytą w obce
środowisko, wtargnąłem jak barbarzyńca, więc chcą
mi pokazać moje miejsce. Sumienie mnie nie gryzie,
jestem wobec siebie uczciwy.
Profesor Bieńkowski: - Przez ostatnich 20 lat życia
Anny Koprek przyjaźniłem się z nią. W miesiąc po
pogrzebie usłyszałem te utwory Ciechowskiego. To był
wstrząs.
Grzegorz Ciechowski: - Epatowanie grobem uważam za
nieetyczne.
Strzał
w dziesiątkę
- Etnografowie zachowują się jak smok pilnujący
skarbu: uważają, że skoro mają go w depozycie, to
należy wyłącznie do nich - żali się Ciechowski. -
Tylko wąskie grono ma do tego skarbu dostęp, bo tylko
garstka słucha oryginalnych wykonań tej muzyki, bez
przetworzenia.
Właśnie dlatego dyrektorowi Stowarzyszenia Twórców
Ludowych podoba się płyta Grzegorza z Ciechowa: - Nie
każdy lubi muzykę ludową zupełnie autentyczną. W
dobrej aranżacji to strzał w dziesiątkę.
Stowarzyszenie ma zamiar wystąpić z propozycją ugody,
która usatysfakcjonuje Marię Orlik.
Dyrektor Ciota: - Dobrze, że płyta Ciechowskiego jest
popularna. Nasi twórcy to prości ludzie, jeden ma
cztery klasy, drugi sześć. Do tej pory czuli się
zaszczyceni, że ktoś im mikrofon podstawia. To się
zmienia.
Maria Baliszewska popiera eksperymenty:
- Temu nurtowi grozi zagłada, więc dobrze, że wchodzi
w normalny obieg kultury, że znani muzycy podchodzą do
tego twórczo. W innych krajach panuje w tym względzie
większa swoboda. Wysłałam płytę Ciechowskiego
kolegom z Londynu. Jestem pewna, że się spodoba.
To ci
mówię
W przeboju "Piejo kury, piejo" chórki robi
Koło Gospodyń Wiejskich z Niedźwiady pod Lubartowem.
Albina Zubkowicz, liderka grupy, sadzi czosnek. Nie
poznała krótkiego fragmentu nagrania, wielokrotnie
powtarzanego przez komputer.
- Niemożliwe, żeby to było nasze. Nie będę się
przyznawała do czegoś, czego nie zrobiłyśmy -
oświadcza kategorycznie. - Nie śpiewałam z
Ciechowskim. "To ci mówię" jest chyba
kawałkiem przedstawienia obrzędowego "Swaty".
"Piejo kury..." w ogóle nie podoba się
Albinie Zubkowicz: - Jak to usłyszałam, to czekałam na
następną zwrotkę, a tu w koło to samo. Ale dobrze,
że ludowe śpiewania słychać w radiu. Do grobu
człowiek tego nie weźmie.
Ciechowski jest przekonany, że Annie Malec podobałaby
się nowa wersja piosenki "Piejo kury, piejo":
- Z nagrań wynika, że miała ogromne poczucie humoru.
Maria Baliszewska też tak sądzi: - Pierwszy raz
usłyszałam i zdębiałam, bo wyobraziłam sobie
Malcową, jak siedzi na przyzbie, taka biedna. Ale potem
przyszło mi do głowy, że byłaby zadowolona.
Monika
Panfil, Dariusz Kotlarz
|